'

Twórcy polskiej konstytucji tworzonej w warunkach budowy państwa prawdziwie demokratycznego, starali się w jej przepisach zamieścić takie klauzule, które w sposób realny chroniłyby wszelkie uznawane w demokratycznym świecie prawa obywatelskie, a także ustanowić, niezależne od władzy, organa kontroli tworzenia i przestrzegania prawa. Twórcy tej konstytucji zakładali, że po 1989 roku wszelkie siły polityczne, które w Polsce dojdą do władzy w wyniku wolnych i demokratycznych wyborów, będą stały na jej straży, a przede wszystkim będą przestrzegały powszechnie obowiązujących zasad w niej zawartych. Czas pokazał, iż byli naiwnymi idealistami, którym zdawało się, że na demokracji zależy nie tylko lewicy, ale i przede wszystkim wszelkiej prawicy, która czuje się spadkobiercą dawnej opozycji z czasów istnienia PRL.

 

Bardzo szybko okazało się, że ta, była już, opozycja demokratyczna z tamtych czasów, gdy tylko stała się nową siłą przewodnią, szybciutko o swych szczytnych hasłach zapomniała i z miejsca ogłosiła, że lewicy wolno mniej, a więc ma siedzieć cicho i bez szemrania respektować wszystko, co rządząca i triumfująca prawica wymyśli i wprowadza w życie. Polityczna i etyczna naiwność twórców Konstytucji spowodowała, że nie śniła się im nawet sytuacja, iż w wyniku demokratycznych wyborów do władzy dojdą siły, które uchwaloną wolą obywateli najwyższy akt prawa uznawać będą jeno za nic nie warty zadrukowany kawałek papieru, a z obywatelami, którzy zgodnie z treścią art. 32 są równi wobec prawa i mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne, pogrywać będą w przysłowiowe picipolo. I niech się zwolennicy i członkowie PO nie cieszą, bo akurat nie tylko o PiS mi chodzi, albowiem rządząca przez długie 8 lat Platforma Obywatelska pokazywała często niektórym obywatelom RP (równym ponoć wobec prawa) środkowy palec, uznając ich za obywateli drugiego, a nawet trzeciego sortu, których konstytucyjne zasady nie dotyczą.

To właśnie za czasów PO i PSL uchwalono (przy radosnym poparciu ze strony PiS) przepisy, które odbierały byłym funkcjonariuszom aparatu bezpieczeństwa państwa (przypomnę, że uznawanego przez cały demokratyczny świat i członka ONZ) nabyte przez nich prawa emerytalne, co stało w jawnej sprzeczności z zasadami demokratycznego państwa prawa, stanowiącymi podstawę ustroju politycznego Polski. Z tej najważniejszej zasady, biorą swoje źródło pozostałe zasady zawarte w Konstytucji, a między innymi zasada niedziałania prawa wstecz i ochrony praw słusznie nabytych, oraz zakaz stosowania odpowiedzialności zbiorowej. Odebranie praw słusznie nabytych, zgodnych z ustawodawstwem III RP,, złamanie zasady niedziałania prawa wstecz i zakazu odpowiedzialności zbiorowej, uznane zostało przez Trybunał Konstytucyjny, za zgodne z konstytucją. Przypomnę, że organowi temu, tak wtedy, jaki obecnie, przewodniczył - jak się teraz okazuje - zdecydowany dzisiaj obrońca zasad państwa prawa, Andrzej Rzepliński, który na wieść, że te haniebny wyrok TK represjonowani nim byli funkcjonariusze SB zaskarżą do Trybunału w Strasburgu, z triumfującą miną opowiadał wkoło, że proszę bardzo "ja w Strasburgu jeszcze nigdy nie przegrałem". Piszę o tym kolejny już raz, ponieważ leży przede mną tekst projektu ustawy o kolejnym rażącym naruszeniu podstawowych praw konstytucyjnych obywateli III RP, datowany na dzień 14.11.2016, autorstwa MSWiA (a więc Prawa i Sprawiedliwości) o zmianie ustawy o zaopatrzeniu tzw. służb mundurowych i ich rodzin. Autorzy tej poprawki podnoszą przede wszystkim, że "nie znajduje uzasadnienia dalsze funkcjonowanie systemu prawnego, który przewiduje dla byłych funkcjonariuszy organów bezpieczeństwa państwa wysokie przywileje emerytalne, szczególnie w kontekście trudnej sytuacji materialnej wielu ludzi walczących w latach 1944-1990 o wolność, niepodległość i prawa człowieka". Moim skromnym zdaniem ten już tylko fragment uzasadnienia zmian wskazuje na to, że są one podyktowane niczym innym, jak polityczną zemstą i należy uznać je za niedopuszczalne szykany polityczne. Poza tym autorzy projektu chyba nie zauważają, że tworzą niebezpieczny precedens prawny, albowiem w przyszłości jakaś inna siła polityczna może zastosować identyczną motywację i odebrać prawa emerytalne dzisiejszym funkcjonariuszom publicznym, którzy służbę swą wykonywali pod rządami Prawa i Sprawiedliwości.

Jest to niedopuszczalny precedens, albowiem burzy on wszelki ład nie tylko prawny, ale także i społeczny, a przede wszystkim moralny. Autorzy kolejnej już poprawki do ustawy emerytalnej funkcjonariuszy tłumaczą, że pierwsza próba obniżenia świadczeń emerytalnych byłym funkcjonariuszom organów bezpieczeństwa państwa, którzy pełnili w nich służbę w latach 1944-1990, została podjęta w 2009 roku, jednakże nie okazała się wystarczająco skuteczna. Dlatego obecny projekt, pod którym podpisał się minister M. Błaszczak, całkowicie zrywa z dotychczasowym podziałem na funkcjonariuszy służących tylko PRL i tych, którzy przeszli do pracy w służbach po 1990 roku. Według tego projektu nawet jeżeli ktoś przed 31 lipca 1990 r. pracował chociaż jeden dzień w SB lub innych "organach totalitarnego państwa", to jego maksymalna emerytura nie może przekraczać średniej emerytury ZUS - dzisiaj to 2053 zł brutto, ok. 1,6 tys. na rękę. I nie jest ważne, że przeszedł weryfikację, że przez następne 20 lat (lub więcej) służył obywatelem III RP i ochraniał jej porządek prawny, że ryzykował życiem i zdrowiem, że cierpiały na tym jego rodziny, a zwłaszcza dzieci. Nic z tych rzeczy, nic nie ma znaczenia, bo Prawo i Sprawiedliwość właśnie tak, a nie inaczej sprawiedliwość i prawo postrzega. A ja, i zapewne wiele ludzi dla których uczciwość i moralność, niezależnie od poglądów politycznych, to nie tylko puste słowa, uważam, że to co ma zamiar uczynić rządząca obecnie jedynie słuszna siła polityczna, jest zwykłą podłością i ordynarnym świństwem. Przeciwne tym zmianom są nie tylko policyjne związki zawodowe. Pozwolę więc sobie zacytować niewielki fragment z opinii FZPOZ "Porozumienie Zielonogórskie", w którym Federacja ta oświadcza, że "niezależnie od oceny moralnej postępowania osób, które pracowały w tych instytucjach, których dotyczy projekt, jeżeli zmiany nie nastąpiły w sposób rewolucyjny, to działania odbierające nabyte uprawnienia podważają zaufanie do Państwa." Nic dodać, nic ująć.

www.janusz-bartkiewicz.eu

Powyższy tekst jest skrótem tekstu, jaki ukazał się w nr 46 wałbrzyskiego tygodnika DB 2010 w dniu 24.11.2016

Publikacja za zgodą autora