Henryk Ćwięk. Wydawnictwo Literackie 2010.
Jerzy Sosnowski, lwowianin pochodzący ze średniozamożnej rodziny inteligenckiej, w 1914 roku w wieku 18 lat wstąpił do 1 Pułku Piechoty Legionów. Jeszcze w grudniu pierwszego roku I wojny światowej przeniesiono go do szkoły oficerów kawalerii austriackiej. Na koniu czuł się wyjątkowo pewnie, co od razu dostrzegli przełożeni i już w maju 1915 roku mianowano go dowódcą plutonu pułku Ułanów. Rok później pięciokrotnie odznaczono go za odwagę na froncie. W 1916 roku przeszedł szkolenie lotnicze i latał m.in. w samolotach bojowych na froncie albańskim. Służbę w armii austriackiej zakończył w randze porucznika. Po odzyskaniu niepodległości znowu został ułanem. Podczas wojny z bolszewikami w 1920 roku aż czterokrotnie odznaczono go Krzyżem Walecznych i awansowano na rotmistrza (kapitana kawalerii). W czasie pokoju jego pasją stały się wyścigi konne. Startował na torach w Berlinie, Paryżu, regularnie ścigał się w Sopocie.
Pod koniec 1925 roku rotmistrz Sosnowski podjął decyzję, która zaważyła na całym jego życiu. Zdecydował się na służbę w Oddziale II Sztabu Generalnego (tzw. dwójki ). Był oficerem wywiadu, ale i bohaterem tragicznym, człowiekiem sukcesu, ale i ofiarą splotu nieszczęśliwych dla niego okoliczności. Postacią kontrowersyjną, którą wciąż różnie się ocenia.
Do tajnej misji w Niemczech, na którą wkrótce go wysłano, został starannie przygotowany. W 1926 roku utworzył w Berlinie placówkę wywiadowczą. Jego agentki, a w większości także kochanki, wykradały największe tajemnice Reichswehrministerium. Przełożeni jednak nie zawsze wierzyli w autentyczność otrzymywanych dokumentów. W tym czasie wyjątkowo niebezpiecznym dla Polski zjawiskiem była współpraca Niemiec z Rosją bolszewicką, a następnie ze Związkiem Sowieckim, w zasadzie rozpoczęta już w 1919 roku. I to właśnie w Związku Sowieckim tworzono podstawy późniejszej niemieckiej potęgi pancernej i lotniczej. A rotmistrz Sosnowski był tym, który przekazywał do centrali Oddziału II SG, cenne informacje dotyczące współdziałania Reichswery z Armią Czerwoną. Za dostarczone do kraju informacje w 1929 roku Sosnowskiemu nadano Złoty Krzyż Zasługi, a dwa lata później awansowano do stopnia majora.
Do wpadki polskiego szpiega doprowadził skrajny brak roztropności. Gdy w styczniu 1934 roku major Sosnowski otrzymał rozkaz powrotu do kraju, zignorował go, bo pewnie wierzył, że znowu uda mu się wyprowadzić Niemców w pole. Jednak miesiąc później gestapo zgarnęło Sosnowskiego i jego świtę podczas przyjęcia, jakie wyprawił w domu. Aresztowano kilkadziesiąt osób, w tym samego rotmistrza i trzy jego najważniejsze agentki. Choć Polak nie mógł zapobiec temu, że dwie kobiety przez niego skazano na śmierć za szpiegostwo, podczas procesu w berlińskim sądzie całą winę starał się przyjąć na siebie, czym po raz kolejny ujął Niemców. Sam Sosnowski był zbyt cenną zdobyczą, by tak po prostu ściąć mu głowę - dwa lata później wymieniono go na siedmiu niemieckich agentów złapanych przez polskie służby. W kraju na berlińskiego playboya i bohatera nie czekał jednak awans, ale dalsze więzienie. Polski wywiad uwierzył w prowokację Niemców, że Sosnowski był podwójnym agentem i pracował dla Rzeszy. Po stronniczym procesie, w którym m.in. nie dopuszczono świadków powołanych przez rotmistrza, został on skazany na 15 lat więzienia. Oprócz zdrady zarzucono mu także defraudację i niegospodarność - placówka pochłonęła w sumie 2 mln zł.
Po wybuchu II wojny świtowej i zdobyciu Warszawy Niemcy nie dostali Sosnowskiego. Przewieziono go z Warszawy do Lwowa, a w końcu dostał się do niewoli sowieckiej. Miał umrzeć w wyniku wyczerpania po głodówce w celi więziennej w maju 1942 roku, jak wynika z dokumentów NKWD. Bardziej prawdopodobne wydaje się, by przeżyć, podjął grę z sowieckimi służbami. Do współpracy z Sowietami zwerbować go miał m.in. Paweł Sudopłatow, generał - lejtnant NKWD, specjalista od dywersji i zabójca Jewhena Konowalca, przywódcy Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów na emigracji.
We "Wspomnieniach niewygodnego świadka" opublikowanych w 1996 roku generał napisał, że Sosnowski miał odstąpić stronie sowieckiej dwóch swoich szpiegów pracujących ciągle w Niemczech. Oprócz tego rotmistrz miał w Saratowie szkolić młodych enkawudzistów. Rzekomy flirt Sosnowskiego z Sowietami potwierdza także śledcza NKWD Zoja Woskriesienka-Rybkina, na której rotmistrz, mimo zniszczenia więzieniem, zrobił niesamowite wrażenie. Reszta to domysły i strzępy niesprawdzonych informacji. Podobno w 1943 roku Sosnowskiego przerzucono na terytorium Polski, by pomagał Armii Ludowej. We wrześniu 1944 roku miał przebić się do walczącej Warszawy i dopiero tam zginąć. Potwierdził to Iwan Sierow, późniejszy szef KGB i GRU, dodając, że rotmistrza zabito na rozkaz AK. Czy tak było?
Nie ma na to dowodów, podobnie jak na to, że Jerzy Sosnowski kiedykolwiek szkodził Polsce. A za jego misję berlińską jesteśmy mu winni wdzięczność i pamięć.