poniedziałek, 16 listopada 2009
Otrzymałem przed kilkoma dniami decyzję Dyrektora Zakładu Emerytalno-Rentowego MSWiA o obniżeniu mi emerytury. Zmniejszono ją o blisko 2/3 dotychczasowej kwoty. Na drugiej stronie urzędowego druku jest informacja zawierające taki oto fragment:
1. Wysokość emerytury została ustalona na podstawie uzyskanej z Instytutu Pamięci Narodowej Informacji o przebiegu służby w organach bezpieczeństwa państwa (...).
Informacja o przebiegu służby zawiera:
(...)
c) informację, czy z dokumentów zgromadzonych w archiwach IPN wynika, że funkcjonariusz w tym okresie, bez wiedzy przełożonych, podjął współpracę i czynnie wspierał osoby lub organizacje działające na rzecz niepodległości Państwa Polskiego.
2. (...)
b) (...) Przy ustalaniu wysokości emerytury przepisy art. 14 i 15 ustawy stosuje się odpowiednio. Okresy służby w latach 1944-1990 w organach bezpieczeństwa państwa, mogą być doliczone, na wniosek zainteresowanego, w pełnym wymiarze, jeżeli funkcjonariusz udowodni, że przed rokiem 1990, bez wiedzy przełożonych, podjął współpracę i czynnie wspierał osoby lub organizacje działające na rzecz niepodległości Państwa Polskiego. (podkr. moje - WP)
Ciekaw jestem jak wielu ludzi z mej byłej służby podejmie próbę wykazania dopuszczenia się zdrady patetycznie nazwanej czynnym wspieraniem osób lub organizacji działających na rzecz niepodległości Państwa Polskiego ? Toż wzorcem patriotyzmu Polaków ma być zdrajca i szpieg Kukliński.
Gdy widzę pielgrzymujących na Jasną Górę funkcjonariuszy dość wysokiego szczebla b. SB, którzy dawniej nabożnie wyznawali marksizm-leninizm, nabieram w tym przedmiocie niejakich obaw. Oby te próby późnej i oczywiście niebezinteresownej konwersji były wyjątkami
Pewien działacz organizacji zrzeszającej policyjnych emerytów i rencistów, do której należą też funkcjonariusze b. SB i niektórych innych jednostek organizacyjnych b. MSW, idiotyczną decyzją ustawodawcy także za funkcjonariuszy SB uznanych (np. kadra Akademii Spraw Wewnętrznych), w rozmowie z dziennikarką "Dziennika - Gazety Prawnej" dał wyraz swemu rozczarowaniu z tej racji, że obniżka emerytur najbardziej dotknie wdowy po funkcjonariuszach SB, które otrzymują je w i tak niewielkim wymiarze, nie ucierpią natomiast "ikony czasów PRL". Bo te najczęściej chroni przynależność do I lub II grupy inwalidzkiej. Zdecydowana większość byłego kierownictwa organów bezpieczeństwa państwa postarała się, żeby mieć co najmniej II grupę inwalidzką. Chociaż służyli w organach bezpieczeństwa państwa, ich świadczenie nie ulegnie zmianie nawet o złotówkę - powiedział dziennikarce działacz.
Drugi raz działacz rozczarował się na łamach "Polityki" i do sprawy znów podszedł z troską o uciśnionych, czyli po chrześcijańsku: obcięcia emerytur najbardziej dotkną nie tych z generalskich stanowisk, a funkcjonariuszy z najniższych stanowisk w SB, budujących potem choćby tzw. Wydziały Techniki Operacyjnej w odnowionej policji. -"Najwięcej stracą narzędzia, a najmniej używający ich kowal (...)" .
Czego to ludzie nie powiedzą żeby tylko przypodobać się władzy. I niekoniecznie po to, by mieć z tego korzyści materialne, lecz żeby ta władza choćby uśmiechnęła się z aprobatą i po plecach poklepała. A gdy już poklepie, nieważnym się staje to, że takie wypowiedzi stawiają w dwuznacznym świetle służbę zdrowia MSWiA, bo ta wychodzi na paskudnie skorumpowaną skoro skwapliwie zadośćuczyniła staraniom byłego kierownictwa organów bezpieczeństwa państwa i "załatwiła" im co najmniej II grupę inwalidzką. Gdyby szefem CBA był jeszcze Mariusz Kamiński, a w szpitalu MSWiA na Wołoskiej w Warszawie pracował dr Mirosław G., miałby jak w banku kolejne zakucie w dyby za domniemanie udzielania pomocy "ikonom PRL" w osiąganiu kolejnych szczebli inwalidztwa.
Przede wszystkim jednak mało ważnym staje się to, że metoda "rozliczania się" z przeszłością poprzez zastosowanie odpowiedzialności zbiorowej jest draństwem, niezależnie od tego dla kogo jest to bardziej dolegliwe. Nie ma sposobu na wdrożenie satysfakcjonującej wszystkich zasady sprawiedliwości, bo wyobrażeń o niej jest tyle, ile jest podmiotów wyobrażających. W drańskiej zasadzie zatem dopatrywać się trzeba głównego zła, a nie w tym, że na skutek jej stosowania jedni ucierpią więcej, a inni mniej. Jeśli prawodawca by postanowił, że wdowy mają dostać tyle, co generałowie, a generałowie tyle co wdowy, sprawiedliwości stałoby się zadość ?
Nie ulega wątpliwości, że głównym motywem większości ludzkich działań jest interes własny. Pobudki altruistyczne owszem zdarzają się, lecz dość rzadko, a w niejednym przypadku i one nie bywają w pełni bezinteresowne. Wspomniany działacz zaczął służbę w organach porządku publicznego PRL w milicji. Ponieważ milicjantów w III RP nie weryfikowano, bez przeszkód przeszedł do policji. Być może po zgnębieniu wszystkich ubeków i esbeków przyjdzie czas na milicjantów. Bo pojawiają się już głosy, że to oni pałowali bezbronną opozycję, że to oni formowali "ścieżki zdrowia" i posłusznie wykonywali polecenia kierownictwa obu służb w przedmiocie gnębienia patriotów polskich, którzy chcieli pełnej wolności z prawem do wyprzedaży narodowego majątku w obce ręce włącznie. A gdy jakieś nowe PiSy i PO zażądają przemnożenia gliniarskich emerytur przez 0,7 i w propozycji tej znów pominą rencistów z I albo II grupą niesprawności, ciekaw jestem czy działacz ów nie pojawi się w stosownej przychodni i nie wykaże daleko posuniętego inwalidztwa. Bo gdy się jest pod 70-kę, albo później, rzadko człowiek wykazuje młodzieńczą sprawność, co niedwuznacznie zasygnalizowała mi pewna znajoma, gdym starał się w jej towarzystwie przypomnieć sobie wcześniejsze znacznie lata.
Sądzę zatem, że emerytalno-rentowy działacz grupę inwalidzką uzyska i zupełnie słusznie nie dopatrzy się w tym niczego złego, skoro prawo na to mu pozwoli. No, chyba że skorumpuje lekarza i całą komisje od przyznawania inwalidztwa. I tylko jakiś młodszy jego następca, nieskażony już służbą w peerelowskiej milicji albo innej spec służbie, znów powie dziennikarzowi, że milicyjne ikony załatwiły sobie renty, by nic nie stracić na emeryturach, a biedne wdowy i sieroty po milicjantach nie mają z czego żyć.
Nie piszę tego po to, by wydziwiać nad brakiem solidarności byłych milicjantów z byłymi funkcjonariuszami SB, choć należącymi do jednej i tej samej emerycko-rentierskiej organizacji i wspólnie dzielących los popierdujących staruchów. Wspominałem, że w motywach postępowania ludzi dominuje interes własny i jeśli w okazywaniu niechęci wobec emerytów SB jakiś były milicjant dostrzega dla siebie choćby iluzoryczne korzyści, jego to sprawa. Inni mogą co najwyżej snuć refleksje na temat ludzkich zasad i uznawanych wartości.
Nie chcę wydziwiać nad tym nawet, że ustawodawca scedował na instytucję prowadzącą marnego psa warte badania historyczne i amatorskie śledztwa, którą jest IPN, ustalanie kto ma prawo do dotychczasowej emerytury za popełnioną zdradę, a czyja zdrada była zbyt marna, by emerytalne uposażenie mógł zachować. Bo jedyną racjonalną podstawą osądzania i karania ludzi winno być wykazanie, że działaniami swymi naruszyli prawo. Jeśli natomiast stosuje się sankcje tylko za pracę w legalnym organie państwa, który różnego autoramentu funkcjonariuszom kolejnego państwa się nie podoba, to z konstytucyjną zasadą państwa prawa nie ma to nic wspólnego i stosujący te sankcje nie mają moralnego prawa potępiać totalitaryzmów za preferowanie odpowiedzialności zbiorowej. Jeszcze nigdy gęba pełna demokratycznego frazesu, z nikogo demokraty nie uczyniła.
Tym, którzy kokietują dzisiaj publikę swym radykalnym antykomunizmem i to warto przypomnieć, że stosunek do pokonanego przeciwnika jest jedną z moralnych miar zwycięzcy. Dlatego takim ludziom jak Jarosław Kaczyński, Przemysław Gosiewski czy Zbigniew Romaszewski chcę powiedzieć, że są tylko nieudolnymi i lękliwymi naśladowcami rasowych totalitarystów. Chęci do rozprawy z poprzednikami w nich tyle samo, ale lęku o to, co powie Europa jeszcze więcej, bo wysokodochodową robotę można przez to utracić.
I ten tylko z ich działań jest efekt, że drogą bezpłciową, przez pączkowanie, mnożą się ich naśladowcy, którzy gotowi są przyłożyć innym, choćby tylko dla zyskania aprobującego uśmiechu pryncypała i protekcjonalnego poklepania po plecach.
źródło: Blog Wiesława Poczmańskiego z dnia 16 listopada 2009 r.