'

"II Rzeczpospolita, pierwowzór państwa braci Kaczyńskich, chodziła na pasku agentów obcego wywiadu - do takiego wniosku można dojść, biorąc na serio sposób myślenia rządzącej prawicy, prezentowany przy okazji lustracji i dezubekizacji. Agenturalny rodowód można przecież zarzucić idolowi bliźniaków - Józefowi Piłsudskiemu, który robił wszystko, aby II RP "nie poznała prawdy" o jego przeszłości. Paradoksalnie, przykład marszałka najlepiej demaskuje nonsens totalnych rozliczeń i pokazuje, czemu IPN-owskie archiwa trzeba zamknąć na kilkadziesiąt lat.
Pod względem nasycenia struktur władzy "agentami" - i to nie własnego państwa, ale obcego, zaborcy - II RP bije swoją następczynię numer trzy i cztery o kilka długości. Weźmy na warsztat służby specjalne tylko jednego z zaborców. Na liście płac Biura Ewidencyjnego Sztabu Generalnego Austro-Węgier (zwanego też H.K. Stelle), czyli wywiadu, znajdował się Józef Piłsudski. "Stefan 2" - bo taki pseudonim nadali mu Austriacy - współpracował od 1909r. Zwerbowany został razem ze swoim najbliższym współpracownikiem, Walerym Sławkiem, późniejszym premierem, któremu zresztą nadano pseudonim "Stefan 1". Obu zwerbował Józef Rybak, szef H.K. Stelle w Krakowie, późniejszy prominentny generał Wojska Polskiego z namaszczenia Piłsudskiego. Zgodnie z obowiązującą dziś wykładnią, można by powiedzieć, że sto lat temu powstał niezły "agenturalny układ".
Piłsudski za swoje raporty dotyczące sytuacji politycznej i społecznej w Kongresówce oraz o zgromadzonych tam siłach rosyjskich brał ogromne pieniądze.Wywiad przekazał mu nawet w 1912r. - spodziewając się wybuchu europejskiego konfliktu - kilka tysięcy karabinów i kilkaset kilogramów materiałów wybuchowych do organizowania akcji dywersyjnych.
Co więcej, słynnego "Strzelca" szkolącego bojowców Piłsudskiego w rzeczywistości założył austro-węgierski wywiad, który nawet uzbroił go z własnych arsenałów. Podobnie było z Legionami, mającymi w chwili wybuchu wojny poderwać Kongresówkę do walki przeciwko Rosji. Sama nazwa tej formacji powstała najprawdopodobniej w gabinecie szefa Biura Ewidencyjnego płk. Maksa Ronge. Piłsudski szpiegował nie tylko dla Austriaków. W 1904r. brał pieniądze od wywiadu japońskiego, a pod koniec I wojny światowej związał się prawdopodobnie także z francuskimi służbami specjalnymi.
Marszałek do końca życia ukrywał prawdę. Jego współpracownicy po 1918r. wielokrotnie naciskali na gen. Rybaka, by ten trzymał język za zębami i likwidowali jakiekolwiek zachowane z tej współpracy dokumenty. Mimo tego do dziś zachowały się podpisane przez Piłsudskiego dwa pokwitowania odbioru pieniędzy. Co wiecej, część badaczy uważa, że śmierć gen. Wacława Zagórskiego, oficera wywiadu austro-węgierskiego, miała związek z kompromitującą Piłsudskiego wiedzą tego generała. Niektórzy wskazują na cztery inne dziwne zgony osób "dysponujących wiedzą" o kontaktach późniejszego sanacyjnego dyktatora z H.K. Stelle.
Z H.K. Stelle kontaktowali się m.in. Aleksander Prystor, późniejszy premier, gen. Bolesław Roja, późniejszy dowódca Okręgu Generalnego Pomorze, Józef Beck, w II RP minister spraw zagranicznych, gen. Edward Rydz-Śmigły, Naczelny Wódz Polskich Sił Zbrojnych oraz gen. Kordian Zamorski, zastępca szefa Sztabu Generalnego i komendant Policji Państwowej.
Gdyby Piłsudski żył nie w II, ale w IV RP, życiorys marszałka wystarczyłby do wpisania go do katalogu tajnych współpracowników i bezwzględnego napiętnowania. Rzecz jasna w imię "dociekania prawdy".
Dziś jednak nawet najwięksi krytycy Piłsudskiego i sanacji nie stawiają takich zarzutów. Historia XX wieku ostrzega bowiem przed jednoznacznymi osądami i każe patrzeć na życiorysy i dramatyczne wybory z dystansem. Dlatego inicjatywa lewicy, by zamknąć IPN, a jego dokumenty przekazać Archiwum Państwowemu z kilkudziesięcioletnią karencją na ujawnienie, jest jedynym rozsądnym sposobem na zakończenie lustracyjnego i dekomunizacyjnego horroru.
Niech następne pokolenia spokojnie i rozsądnie ocenią 45 lat Polski Ludowej."

(Piotr Skura, "Trybuna" z 18.05.2007r.)